Wąwóz - rodzaj głębokiej, suchej doliny, okresowo odwadnianej,
która cechuje się stromymi, urwistymi zboczami oraz płaskim dnem (tyle z
Wikipedii). W skrócie duża podłużna dziura w ziemi. Jest więc o czym pisać?
Właśnie, że jest, bo osiemnastokilometrowy wąwóz Samaria jest nie tylko
największy w Europie, ale także oferuje naprawdę atrakcyjną trasę na krótki
wakacyjny trekking.
Wąwóz po raz pierwszy
Przygoda z wąwozem zaczyna się na równinie Omalos, w miejscu
zwanym Xyloskalo. Dojeżdża tu z Chani autobus KTEL, niestety bardzo wcześnie
rano. Ktoś jednak pomyślał o ludziach, którzy nie zdążyli przed wyjściem z domu
zjeść śniadania (a rozpoczynanie kilkunastokilometrowego spaceru z pustym
żołądkiem nie jest ani przyjemne, ani mądre) i otworzył przy wejściu do parku
kawiarnię. Warto skorzystać - wewnątrz, poza zjedzeniem kanapki i wypiciem
kawy, podziwiać można zatopione w słojach z formaliną skorpiony. Duże i podobno
lokalne.
Wiecie co oznacza Xyloskalo? Drewniane schody. A wiecie czemu
ktoś tak nazwał to miejsce? Po zejściu umacnianą drewnianymi balami, krętą
ścieżką do leżącej blisko sześćset metrów niżej strażnicy Agios Nikolaos na
pewno będziecie wiedzieć. Prawdopodobnie na tej ścieżce napotkacie po raz
pierwszy jedną z lokalnych ciekawostek - Donkey Ambulance, czyli karetkę z
napędem na cztery nogi. Wbrew nazwie, obecnie są to głównie muły. Pomijając już
nawet komfort podróży potencjalnego poszkodowanego, temperament osiołków nie
sprzyjał zwyczajnie współpracy z przewodnikiem (o ile sytuację, w której jeden
targa, a drugi zbiera za to pieniądze można nazwać współpracą).
Dalej jest już trochę mniej stromo (co nie znaczy płasko i
łatwo). Powoli robi się też coraz bardziej widowiskowo, mimo że sam wąwóz jest
jeszcze dość szeroki. Szlak prowadzi lasem, wzdłuż koryta rzeki Taras, która
przebijając się przez zwaliska kamieni tworzy, może nie spektakularne, ale za
to całkiem urocze oczka wodne i mikrowodospady. Las z kolei jest miejscem
występowania około 450 endemicznych gatunków roślin i zwierząt, wśród nich
dzikiej kozy Agrimi, potocznie zwanej kri-kri. Jest ona nie tylko zwierzakiem
wyjątkowej (jak na kozę) urody, ale także jednym z symboli Krety (oraz główną
przyczyną utworzenia w Samarii parku narodowego).
Wioska
Wbrew pozorom nazwa wioski oraz wąwozu, nie ma nic wspólnego z
dobrym samarytaninem. Pochodzi od znajdującej się we wsi cerkwi Błogosławionej
Marii (Osia Maria). Podobno znajdują się w niej warte obejrzenia freski, ale my
niestety nie mieliśmy okazji wejść do środka. Poza kościołem, w wiosce można
zobaczyć pozostałości domów mieszkalnych oraz wszelakiej infrastruktury, na
przykład pieców do wypiekania chleba. Znajduje się w niej także największy punkt
odpoczynkowy dla turystów (z toaletami i źródłem wody pitnej). No i zwykle
kręcą się po niej wspomniane wyżej kozy.
Wąwóz podejście drugie
To co widzieliśmy do tej pory okazało się tylko namiastką
Samarii. Tak naprawdę dopiero po minięciu wioski wąwóz pokazuje swoje prawdziwe
piękno. Od tego momentu robi się wąsko, a ściany stają się coraz bardziej
pionowe. Kulminacja następuje na jedenastym kilometrze (tzw. Sideroportes -
“Stalowe Wrota”), gdzie ten osiągający blisko pięćset metrów głębokości wąwóz
ma zaledwie trzy i pół metra szerokości (a jakby komuś jeszcze było zbyt
szeroko - środkiem płynie rzeka). Koniecznie trzeba stanąć w tym miejscu i spojrzeć
w górę - naprawdę robi wrażenie.
Agia Roumeli
Agia Roumeli to przede wszystkim punkt zborny ludzi
oczekujących na prom, w zdecydowanej większości tych, którzy przeszli przez
Samarię. Brak innej drogi niż morska promem lub piesza wąwozem powoduje, że
pomimo usilnych starań mieszkańców, na dłuższy wypoczynek przybywa tu wciąż
raczej niewielu turystów. Nie pomaga im w tym również sąsiedztwo pięknego
Loutro. Wprawdzie równie trudno się tam dostać, ale póki co oferuje
przeciętnemu wczasowiczowi znacznie więcej (no i nie jest najeżdżane codziennie
po południu przez tysiące osób wychodzących z wąwozu, zajmujących niemal każde
miejsce w restauracjach i na plaży). Z drugiej
strony, z punktu widzenia osób, które właśnie ukończyły samaryjski szlak, jest
to bardzo przyjemna i potrzebna miejscowość, w której można zjeść, wypić i
ogólnie odpocząć, po trudach wielogodzinnej wędrówki i spokojnie poczekać na
prom. Nie bardzo jest też inna droga powrotna (jakoś nie uśmiechało nam się
wracać piechotą i forsować Xyloskalo pod górę, ale wiem, że są osoby, które tak
robią).
Jeśli do odpłynięcia promu pozostała jeszcze chwila, można
skorzystać z plaży przylegającej do portu (nazwijmy tak betonowe molo do
którego cumują łodzie), raczej żwirowej niż piaszczystej i zdecydowanie czarnej
nie złocistej (przez co w słoneczne dni bardzo nagrzanej), ale możliwość
zdjęcia butów po takim spacerze i schłodzenia stóp w morskiej wodzie jest
naprawdę bezcenna.
Na koniec trzy zdania podsumowania. Nie bez przyczyny wąwóz
Samaria wymieniany jest jako jedna z największych atrakcji Krety - jest
naprawdę spektakularną formacją geologiczną. Polecamy go, zwłaszcza osobom
szukającym na wyspie czegoś więcej, niż tylko piaszczystych plaż. Nie jest też
tak trudny do przejścia, jak można przeczytać w niektórych przewodnikach, więc
jeśli ktoś się waha czy da radę - myślę, że powinien spróbować.
Informacje praktyczne
Park otwarty jest zwykle od pierwszego maja do końca
października. Bywa jednak czasem zamykany ze względu na warunki pogodowe. W
celu sprawdzania na bieżąco dostępności szlaku warto odwiedzić oficjalną stronę parku.
Obuwie. O kontroli obuwia przed wejściem do wąwozu czytaliśmy w
kilku miejscach. Nas nikt nie sprawdzał, nie wiemy więc na ile to powtarzana po
sobie plotka a na prawdziwa informacja. Nie zmienia to faktu, że warto podejść
do tematu zdroworozsądkowo i klapki japonki zostawić w domu (ale już w dobrych
sandałach z terenową podeszwą można zaryzykować).
Jeśli już jesteśmy przy ryzyku - pomoc oślich (mułowych?)
ambulansów kosztuje, i to nie mało. Podobno około 50 Euro - my na szczęście nie
sprawdzaliśmy.
W samym wąwozie nie ma sklepów ani punktów gastronomicznych, w
związku z tym trzeba zaopatrzyć się w wodę na całą trasę (albo uzupełniać ze
źródełek).
Zachowajcie bilet przez cały czas pobytu w wąwozie. Sprawdzane
są zarówno przy wejściu jak i przy wyjściu. Pomaga to nie tylko kontrolować czy
nikt w parku nie nocuje (co jest surowo zabronione), ale także odszukać osoby,
które utknęły z innego, poważniejszego powodu.
Aktualne godziny kursowania promów do Chora Sfakion i Paleohory
można sprawdzić na stronie www.anendyk.gr (i lepiej to zrobić bo jak wam
ucieknie ostatni prom utkniecie do następnego popołudnia).
Znam ten wąwóz, ale podziwiałam go tylko z góry :). Jest cudowny! Przyznam, że brakuje mi w Europie Kanionów, których jest sporo np w Ameryce Północnej i zapierają dech w piersiach.
OdpowiedzUsuń